# menu

:: strona główna
:: - - - - - - - - - - - - - ::
:: napisz do mnie!


 # sklepy by: XING & OSSI
   
Wpadłem na ambitny pomysł. Zjem hot-doga. Miejsce Galeria Mokotów. Podchodzę do okienka, a tam miły pan sprzedawca. Po minucie, raczył zauważyć, że stoję wygłodniały pod budką.

Hot-doga! - Radośnie powiedziałem.
Kasa z drugiej strony! - Warknął podle.

Przeszedłem do drugiego okienka. Facet, który był właścicielem i jedynym pracownikiem, po następnej minucie podszedł do mnie.

Słucham? - Zapytał, chociaż w jego głosie to było bardziej oskarżenie, niż pytanie.
Hot-doga! - Powiedziałem, chociaż nie byłem pewny, czy nie dostanę w ryj za to pytanie.

Pan kucharz spojrzał na mnie wzrokiem tak mrocznym, jakbym mu matkę zgwałcił skarpetką, po czym przyjął należytą ilość pieniędzy. Dał mi rachunek, i kazał przejść do okienka wydawania jedzenia. Tam beztrosko wyjął z pieca nadpaloną parówkę, i władował ją w bułkę tak miękką, że były 2 opcje: Albo trzymał ją w dupie i się spocił, albo gotował ją na parze. W każdym razie wyglądała średnio zachęcająco, a na pewno nie tak, jak na rysunku. Po kolejnej beztroskiej minucie, pan ładny wychylił się z budki, rozejrzał dookoła, po czym kompletnie mnie ignorując, zapytał w pustkę:

- Dla kogo to? Hot-dog!

Odpowiedziałem, że dla mnie. Pan spojrzał nieufnie na moją szczerą twarz, po czym zapytał czy mam dowód zakupu. Wyciągnąłem z kieszeni kwit. Pan sprzedawca, obejrzał go dokładnie, nawet sprawdził godzinę na paragonie i swoim zegarku. Gdy już wszystko się zgadzało, powiedział:

- Smacznego.

I nie wiem czemu, ale mi nie smakowało.

Dzień później, pojawiłem się z przyjaciółką w sklepie "spożywczym" aby zakupić dwa browary. Niestety była kolejka, że ojoj, i trzeba było stać. Podczas rozmowy z towarzyszką, dało się usłyszeć strzęp rozmowy. Pani chciała jajka, a pan sprzedawca nimi wymachiwał, tak, że mogły się rozbić. Pani starsza zwróciła mu uwagę, że to są jej jaja, a pan miły, odpowiedział, że jaja są jego. Było to dość dwuznaczne. Chwilę później, miły pan jeździł po klientce, która kupowała mięso, a raczej "żartował" razem z nią. Tylko, że jej to nie śmieszyło. Gdy już podszedłem do kasy, zapytałem, z czego jest szynka z główką Kubusia Puchatka na szynce (skomplikowane, wiem, chodzi o to, ze jak jest plasterek szynki, to ta szynka miała w środku z innych mięs wprasowaną głowę misia.) Szynka miała nazwę: Przyjaciel Puchatka, a miły pan spalił dowcip mówiąc, że szynka jest z Puchatka. A nie z prosiaczka. Słodko jak cholera. Ja nie zrozumiem już chyba ludzi...


GOŚĆ SPECJALNY: OSSI



Jeżeli istnieje jakaś część szkoły zatłoczona na każdej przerwie to musi to być sklepik. Gigantyczne kolejki występują szczególnie kiedy forteca śmierci pozbawiona jest stołówki, tak jak u mnie. Chwała temu! Korytarze uwolnione są od wszechobecnego odoru ogórkowej i klopsików, który wsiąka w plecaki i ubrania. Spokojnie, bez obaw - głodni nie chodzimy. Co mamy w zamian? Pełen asortyment w sklepiku. :]

Wielkim powodzeniem cieszą się kanapeczki. Każda po 2zł. Niestety jednak z każdym początkiem roku Pani Sklepikarka wpada na genialny, jedyny w swym rodzaju pomysł jak tu więcej zarobić na świetnym towarze i podnosi cenę do 2,50zł. Do potencjalnych ofiar, czyli pierwszaków jeszcze nie dotarła nawet wieść o sławnych kanapkach, więc cały podstęp zgrabnie umyka ich uwadze. Tymczasem reszta uczniów przygotowana na standardową cenę odchodzi z kwitkiem lub ewentualnie marnym 7days'em, który kursuje po 1,70zł. Nasza bohaterka poddaje się po jakimś czasie zdziwiona, że towar nie schodzi jak zwykle i opuszcza cenę do 2,20zł by wkrótce całkowicie wrócić do pierwotnej kwoty. Snuje się potem zrezygnowana, że jej eksperyment nie wypalił. Aż mi się jej robi żal, że znowu przegrała z konsumentami.

No dobrze, ale co takiego wyjątkowego jest w sławnych kanapeczkach, że wokół nich tyle szumu? Otóż są przepyszne dzięki sekretnej formule, której pilnie strzeże Pani Sklepikarka. Gotowa kanapka zostaje szczelnie opakowana w najwyższej klasy, ucznio-wodo-ognioodporną folię, która rozpakowuje się sama przy każdej okazji. Ostatnim przystankiem jest taca. Służy ona do przechowywania gotowego produktu w najlepszych warunkach. Jest to najwyższej klasy mechanizm XXI wieku posługujący się niepowtarzalną technologią i systemem segregacji. Twórczyni tego dzieła, nasza bohaterka jest bardzo z tego dumna i nigdy nie omieszka pochwalić się swoim geniuszem przed klientami. Trzeba w końcu dbać o reputację.

- Patrzcie dzieci, po lewej stronie zawsze są kanapki z serem, a po prawej z szynką.

O tak! To rozwiązanie zasługuje na nagrodę Nobla. Co prawda często mylą jej się strony, ale i tak ją kochamy.

No, bo ona przecież też nas kocha. Zawsze dba o to, byśmy nie zbankrutowali i tak sprytnie liczy, że z 10zł wydaje 16zł reszty bez wzbudzenia niczyich podejrzeń. Wiecie, jednak ludzie potrafią mieć jeszcze złote serce. Nie to co ta jej nowa wspólniczka. Zawsze czujna, szczegółowo liczy pieniądze za towar i zwrotną należność. Nigdy jej nie lubiłam… Jednak nie zmienia to faktu, że Pani Sklepikarka potrzebuje już pomocy. Nie jest jeszcze stara, ale zauważyć już można wczesne objawy Alzheimera, czyli otępienie i zanik pamięci. Zaczynam poważnie się o nią martwić. Co parę dni odwiedzam ją po jakieś picie. Zwykle jest to Life (chyba że nie ma). Za każdym razem jest ta sama gadka.

- Poproszę Life'a.

- Co?

- Life'a.

- (zdziwiona mina)

- Takie picie.

- (patrzy się głupio na półkę z piciem)

- O tutaj stoi. (pokazuję palcem)

- No ale co stoi?

- Life, takie picie. Tu stoi. Poproszę.

Wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki moja stara dobra przyjaciółka doznaje olśnienia i radośnie podaje mi butelkę. Dobrze chociaż, że zawsze ma tylko jeden smak… O jedno utrudnienie mniej.

Tyle z życia Kochanej Przyjaciółki Pani Sklepikarki. Z pewnością przejdzie ona do historii mojej szkoły. No i oczywiście nigdy jej nie zapomnę :D.

 designed by xing & pfl   :: do góry ::