# menu

:: strona główna
:: - - - - - - - - - - - - - ::
:: napisz do mnie!


 # Policja czyli jak Xing wpadł w ręce organu prewencyjnego
   
Z góry powiem, że ogólnie policja mi nie przeszkadza. Śmieszą mnie cioty pokazujące z ukrycia palec radiowozom. 13 letni dres, opowiadający niestworzone ziomalskie historie, o tym jak spalił pół tony ziela, i pobił 100 policjantów. Taki debil nawet się nie zastanawia, jak bez tych ludzików, w żółtych kurtałkach wyglądałby świat. Jest zespół hiphopowy co nawet próbował to ogarnąć. Tym zespołem był Fu w kawałku Dzień Zagłady.

"[...]wreszcie znika stąd policja każdy robi to co może
by przywłaszczyć sobie ile tylko może
pierwszy robi sklepy drugi fury trzeci wbija noże
w tych co kradli okraść przecież może
pomyśl o tym sobie co by się tu stało
prywatne własności prawo istnieć by przestało
każdy by miał mało więcej brałby śmiało[...]"


Jakoś porywające bardzo to nie jest, ale niesie prawdę w sobie. Czemu mi się zebrało na obronę naszych obrońców. Aby pokazać, że nic do nich nie mam, ale ich poziom idiotyzmu został dawno przekroczony. A dziś to już szczególnie. Normalnie krew mnie zalała. Popierdalam sobie, jak gdyby nigdy nic. Patrzę, a z za rogu wyłaniają się żółte kubraczki. Śliczny, miły pan podszedł do mnie i średnio grzecznie poprosił o dowód osobisty. Ponieważ dowód "wyrabia się" już od jakiegoś czasu, chciałem z portfela wyciągnąć legitymacje. To był błąd, ponieważ pan "sokoli kurwa wzrok" wypatrzył u mnie 3 legitymacji szkolnych zupełnie niezależnych od siebie. Policjant o wysokim IQ skojarzył, że mało prawdopodobne jest , abym uczył się w 3 szkołach naraz. Zapytał więc po co mi są 3. Odpowiedziałem, że kolekcjonuje. Pan zawierzył, chociaż prawda jest nieco inna. 2 służą do robienia kanara w wała, ponieważ mają ostro błędne nazwiska, a 3 jest w miarę prawdziwa. Chociaż to pojęcie względne bo adres ma zły. Przekonałem " władze", że nie jestem oszustem o potrójnej tożsamości i zaczął się cyrk. Gdzie pan idzie? - Zapytał Pies. To pytanie, wydało mi się tak mu potrzebne do życia, że nie odpowiedziałem. Ponowił pytanie, i dowiedział się, że planuje wycieczkę krajoznawczą dowolnym szlakiem w kierunku Arkadii. Miły pan powiedział z zainteresowaniem AHA, i zaczął literować moje nazwisko z takim wyczuciem, jakby wchodził w swoją dziewczynę. Aż mi się na serduszku zaczęło robić cieplej. Co zresztą było miłe bo na zewnątrz było ostro na minusie. Zapytałem, za co mnie spisują. Prewencyjnie - usłyszałem. Chyba profilaktycznie? - pytanie samo wskoczyło mi na usta. Nie, prewencyjnie. Profilaktyka jest wtedy jak, pan je witaminę C. - odparł gliniarz. Chyba jadamy w innych stołówkach - pomyślałem zirytowany, ale szczęśliwy, że poznałem nowe znaczenie słowa "prewencja", bo zawsze kojarzyło mi się z czymś innym. W końcu drugi milczący pan wyciągnął krótkofalówkę i zaczął "trade" moich danych z dyspozytorem. Dyspozytor po chwili konsternacji krzyknął do zziębniętego funkcjonariusza: "Wolniej kurwa, myślisz, że nadążam z pisaniem jak napierdalasz w taki tępy chuju? Powtórz to jeszcze raz kurwa, nic nie zrozumiałem." Dialog pierwszorzędny prawda? Policjant lekko się zaczerwienił, a ten bardziej gadatliwy powiedział: "Co robić, jest wyższy stopniem ten dyspozytor". Potaknąłem załamany poziomem, naszej Policji. Zresztą nie tylko dyspozytora, bo obaj panowie stojący obok mieli wyraźny problem z przeczytaniem aż 6 literowej nazwy mojej ulicy. Mijały minuty, ludzie przechodzący obok patrzyli na mnie jakbym miał już kajdanki na rękach. Policjant-gaduła, zaczął chwalić jakość sprzętu: "Mówię panu, dobre krótkofalówki, drogie, dobre, Motoroli, dobre. Myślałem, że mnie kurwica weźmie zaraz. Po dobrych 5 minutach, dyspozytor stwierdził, że jestem czysty jak śnieg. (Dowcip raczej to był kiepski, gdyż śnieg okoliczny wyglądał jak.... zresztą nieważne.) Ruszyłem wolny na spotkanie z Pfl... (byłem już spóźniony ponad 9 minut!), gdy dosłownie200m dalej, złapali mnie następni inteligencji. Dokumenty - usłyszałem. Już mnie Wasi koledzy spisali tam za blokiem. - opowiedziałem. Potrafisz ich opisać? - zapytali. Tak. - warknąłem wkurwiony. - Mieli czapki, pały i notes. Jakieś znaki szczególne? - dociekał palant. Tak, wypisał im się długopis... - rzuciłem. A, to wiem którzy, może pan iść... - odparł. Nie miałem czasu rozkminiać, po czym to poznał, bo Pfl... zadzwoniła z pytaniem gdzie jestem.

Ale teraz na spokojnie, stwierdzę, że mamy (jako kraj) szczęście. W końcu nie w każdym państwie są: Policjanci prewencyjni od spisywania na ulicach, jedzący na obiad witaminę C i posiadający zmysł telepatii, tudzież duchową więź z długopisem. Tylko po co w takim razie, te dobre, drogie i dobre krótkofalówki?

 designed by xing   :: do góry ::